Madonna z Jezusem i św. Anną Caravaggia – dzieło na przekór i wbrew sobie
Caravaggio, Madonna z Jezusem i św. Anną (Madonna dei Palafrenieri), fragment - Matka Boska, Galleria Borghese
Caravaggio, Madonna z Jezusem i św. Anną (Madonna dei Palafrenieri), fragment - Dzieciątko Jezus, Galleria Borghese
Caravaggio, Madonna z Jezusem i św. Anną (Madonna dei Palafrenieri), Galleria Borghese
Caravaggio, Madonna z Jezusem i św. Anną (Madonna dei Palafrenieri), fragment, św. Anna, Galleria Borghese
Popiersie Scipione Borghese, Gian Lorenzo Bernini, Galleria Borghese
Sala Caravaggia z obrazami malarza, Galleria Borghese
Obraz ten mógł przynieść artyście poklask, sławę i dostatek, tymczasem stał się początkiem jego życiowej klęski. Papież Paweł V pomimo złej reputacji Caravaggia, wdającego się w liczne bójki i awantury, doceniał jego talent, który nieustannie sławił jego siostrzeniec, znawca sztuki Scipione Borghese. Zamówił więc u tego renomowanego, choć kontrowersyjnego malarza obraz przeznaczony do kaplicy Bractwa Stajennego – koniuszych papieskich (tytuł Madonna dei Palafrenieri, pod którym dzieło to funkcjonuje, to po prostu „Madonna stajennych”) w bazylice św. Piotra (San Pietro in Vaticano).
Obraz ten mógł przynieść artyście poklask, sławę i dostatek, tymczasem stał się początkiem jego życiowej klęski. Papież Paweł V pomimo złej reputacji Caravaggia, wdającego się w liczne bójki i awantury, doceniał jego talent, który nieustannie sławił jego siostrzeniec, znawca sztuki Scipione Borghese. Zamówił więc u tego renomowanego, choć kontrowersyjnego malarza obraz przeznaczony do kaplicy Bractwa Stajennego – koniuszych papieskich (tytuł Madonna dei Palafrenieri, pod którym dzieło to funkcjonuje, to po prostu „Madonna stajennych”) w bazylice św. Piotra (San Pietro in Vaticano).
Należy dodać, że tego typu zlecenie, przeznaczone dla najważniejszego kościoła świata chrześcijańskiego, było nie lada zaszczytem, godnością, jakiej dostępowali tylko nieliczni. Obraz nie spodobał się jednak papieżowi i został też w zdecydowany sposób odrzucony przez papieskich koniuszych. Co mogło się tak nie podobać? Spójrzmy na św. Annę, patronkę bractwa – czyż nie przypomina ona prostej, steranej ciężką pracą wieśniaczki o twarzy brunatnej i przeoranej zmarszczkami, załamującej ręce nad swawolami swego wnuka? A Maria, pomijając, że modelką dla niej była kochanka malarza i kurtyzana Lena, czyż nie wygląda jak zatroskana matka, jakich wiele w tym czasie widziało się na ulicach Rzymu? Niepozbawiona jest przy tym uroku, a nawet pewnej frywolności w ubiorze, który sytuuje ją raczej pomiędzy odświętnie odzianymi praczkami niż świętymi. Nawet jeśli pominiemy fakt, że Chrystus przedstawiony został na obrazie jako zupełnie nagi, mimo że nie jest w tym ujęciu niemowlakiem, musimy jednoznacznie stwierdzić, że wielką szansę życiową, jaka stanęła przed Caravaggiem w momencie uzyskania papieskiego zlecenia, artysta spartaczył. Ratuje jeszcze scenę nimbami świętości, ale tak naprawdę jedynie one zdają się kwalifikować to dzieło w poczet obrazów świętych. Jeden z kardynalskich sekretarzy tak o nim napisał: „Nie widzimy w tym obrazie nic poza wulgarnością, bluźnierstwem, bezbożnością i obrzydliwością. Wydawałoby się, że jest to dzieło malarza, który wprawdzie zna swój fach, lecz jego dusza pogrążona jest w ciemności, który żył długo w oderwaniu od Boga i wszelkich dobrych myśli”.
Gdzie tajemnica niepokalanego poczęcia, gdzie świętość łaski udzielanej przez Boga człowiekowi, gdzie walka z szatanem, którą Chrystus wygrywa, depcząc zło, i jego matka, która maże grzech pierworodny? Jeśli to wszystko jest w obrazie, to nikt tego nie zauważył albo nie zrozumiał intencji malarza, koncentrując się na naturalizmie przedstawienia. Tymczasem Caravaggio nie szukał prostych ikonograficznych rozwiązań, jakich oczekiwano w tym czasie. Stworzył własną wizję świętości, która jest wokół nas, wyzuł biblijne postacie z idealizmu, pokazał, że byli to ludzie, a boskość była nagrodą za ich nieprzejednaną walkę ze złem. Dobrze ilustruje to detal przedstawiający deptanie węża przez Jezusa – w operacji tej w decydujący sposób pomaga mu Maria. To ona przyciska stópkę swego dziecka, na którego twarzy rysuje się obrzydzenie, a może niechęć. Motyw ten rozpalał w tamtym czasie emocje teologów i stanowił temat polemiki między katolikami a protestantami – pierwsi twierdzili, że ziemskie zło pokonała Maria wespół z Chrystusem, drudzy, że uczynił to Chrystus. Wydana została nawet z tego powodu papieska bulla.
Niechęć musiała też wzbudzić niekonwencjonalna kompozycja obrazu – wielki rozmiar płótna nie koresponduje ze sceną wręcz kameralną, pogrążoną w dominującym mroku jakiejś komórki o brudnych ścianach. Caravaggio polemizuje w ten sposób z Leonardem da Vinci i jego pełną gracji i wirtuozerii grupą Święta Anna Samotrzecia usytuowaną na tle wyidealizowanego pejzażu i wpisaną w idealny kształt trójkąta. W obrazie Caravaggia nie znajdziemy ani śladu próby uwodzenia widza – jego wizja jest brutalna, stworzona wbrew kompozycyjnym pryncypiom, chaotyczna, nowoczesna i estetycznie trudna.
Był to ostatni obraz Caravaggia namalowany w Rzymie. Niepowodzenie papieskiego zlecenia i powszechna krytyka spychały artystę w coraz większe otchłanie pijaństw i awanturnictwa. Gdy stał się mordercą, skazany został na karę śmierci. Uratowała go ucieczka z Rzymu, do którego już nigdy nie powrócił. Obraz wisiał w ołtarzu zaledwie kilka dni. Gdy ogłoszono wyjęcie Caravaggia spod prawa, Bractwo Stajenne sprzedało jego dzieło za śmieszną sumę stu skudów. Zakupił je nie kto inny jak papieski siostrzeniec zafascynowany malarstwem tego artysty – kardynał Scipione Borghese i po dziś dzień znajduje się ono w stworzonej przez niego galerii (Galleria Borghese).
Madonna z Jezusem I św. Anną (Madonna dei Palafrenieri), Caravaggio, 1605, 292 x 211 cm, Galleria Borghese